21 września 2017

Zaczęło się na dobre....

Wstaję znowu przed świtem.
W pokoju jest chłodno, a mi wcale nie uśmiecha się plan wstania spod gorącej kołdry.
Zaczęło się na dobre....
Jesień.
Wychodzę z domu na autobus i nie do końca mam ochotę jechać na zajęcia. Jednak nie mam nic do gadania w tej kwestii.
Słońce wychodzi zza lekkiej porannej mgły, która spowija miasto. Dopiero teraz zauważyłam już dawno pożółkłe liście drzew. 
I nagle nie wiem dlaczego uderza we mnie fala wspomnień. Przyszło do mnie to jak zwiewałam ze szkoły z przyjaciółką, jak śmiałyśmy się i jak testowałam moją głowę na imprezach. Pamiętam jak pojechałam z koleżanką na jej działkę. Byłyśmy nastawione na imprezę, więc zaopatrzyłyśmy się dosyć solidnie. Jeździłyśmy na jakimś motorku i leżałyśmy nad jeziorem.(Miałam nowe buty i  strasznie mnie obcierały haha) W końcu poszłyśmy do jej koleżanki i siedziałyśmy z chłopakami w piwnicy przerobionej na "palarnie". Pamiętam, że miałyśmy daleko do jej domu, a wracałyśmy w nocy przez pola i las. Bardzo się bałyśmy. Chyba nie byłyśmy w najlepszym stanie. Pamiętam jak piłam litry kawy, jak czytałam piękne wiersze i jak miałam czas na długie zakupy. Jak pierwszy raz miałam zrobioną hybrydę. Przypominam sobie jak dostałam bilety na koncert TNBH i w jakiej euforii jechałam do Berlina na  ich koncert , oraz to jak świetnie było na tej wycieczce. Nie zapomnę tego jak Jesse wyszedł na scenę i zobaczyłam go po raz pierwszy, ani tego, jak znalazłam łapacz snów, który skradł moje serce i wydałam na niego wielkie pieniądze.
 (Jeśli ciekawi Cię o czym mówię to cały wyjazd masz opisany w poście #TriptoBerlin.)
Wróciły też te złe wspomnienia.
Pamiętam jak obsesyjnie się odchudzałam, oraz jak zakładałam spodnie 34 i czułam się grubasem i to jak  miałam długie włosy, które wiecznie były za krótkie (oczywiście były bardzo długie, ale nie dla mnie). Pamiętam jak płakałam po nocach i jak bałam się zostać sama. Pamiętam jak złamało mi się serce w jednej sekundzie i jak ktoś pomógł mi je posklejać, aby ta właściwa osoba mogła w nim zamieszkać. 

Jesień to ogólnie smutna pora. Ciągle pada, a my mamy ochotę tylko spać i płakać. To czas przemyśleń i wspomnień. Powietrze ma specyficzny zapach i już wiemy, że to już jest to. Zdajemy sobie sprawę z tego, że wakacje i luz zostały daleko za nami. Musimy się uczyć i cierpliwie znosić posępny klimat panujący w pracy i szkole. 
To o czym  Ci przed chwilą napisałam zostało gdzieś daleko za mną. Nie ciągnę tego za sobą, żyję tu i teraz. Oczywiście nie zapomniałam, ale nie chcę wracać do tych chwil zbyt często. To był bardzo trudny czas, który kosztował mnie zdrowie i nerwy. 
Dlatego chcę powiedzieć Ci, abyś nie żył przeszłością bo strawi Cię jak płomienie.
Nawet się nie zorientujesz,kiedy przestaniesz istnieć. 
Po prostu.

03 września 2017

Znowu przyjdzie jesień

WŁĄCZ PIOSENKĘ ZANIM ZACZNIESZ CZYTAĆ! (Popsułam coś chyba w playerze)
Powoli kończą się wakacje, a nas coś zaczyna sprowadzać na ziemię. Może to już kwestia przyzwyczajenia, albo przywiązania. Nie mam pojęcia, ale nie jest mi do śmiechu. 
Poranne kawy, długie rozmowy i wieczorne seanse weszły w mój grafik z taką łatwością, że nawet nie zdążyłam ich dostatecznie docenić. Zadziwiające jak człowiek szybko przywyka do dobrego. 
Lubię wychodzić z kawą na taras, lubię jeść razem śniadania, sprzątać gdy siedzisz w pracy i  spotykać Cię po niej. Oboje liczyliśmy na gorące lato, ale nie wyszło tak jak chcieliśmy.
Jednak mi to nie przeszkadzało. Lubię jak zakładasz mi swoją bluzę przez głowę i odgarniasz włosy z mojej twarzy. 
Czasami padało i była burza. Ale ja się wcale nie bałam. Siedziałeś ze mną  i patrzyliśmy na granatowe niebo, albo rozmawialiśmy. Niekiedy były upały, tak wielkie, że nie wiadomo było gdzie się podziać. Wtedy też było dobrze, bo byliśmy razem.
Bywało też tak, że nie mogliśmy dojść do porozumienia. Trochę łez, krzyków, później przeprosin. jednak Ty zawsze brałeś mnie w objęcia, bez względu na wszystko.
I jestem przekonana, że będzie nam ciężko się od tego bycia blisko odzwyczaić.
Przyzwyczaić do codzienności?
Prawdziwy paradoks, ale dla mnie będzie to wielkim wyzwaniem.
Wstawałam rano do pracy, a Ty spałeś obok, wracałam, a Ty czekałeś na mnie na dworcu. Widziałam Cię, mogłam przytulić i powiedzieć jak bardzo sfrustrował mnie dzisiaj świat. 
Wystarczy, że na mnie spojrzysz i wiesz, że jestem w dołku. 
Nikt się nie domyśla czy wszystko jest dobrze po tonie głosu dobiegającego ze słuchawki. 
I chciałabym wracać do Ciebie po szkole. 
Nie dziw się, że płaczę gdy o tym myślę. Mam świadomość jak ciężko będzie. Mam nadzieję, że nie będziemy mieli zbyt dużo czasu na tęsknotę, że będziemy przygnieceni przez natłok spraw. 
Zabawne, bo normalnie nikt by tego nie chciał, ale wiem, że nam to wiele ułatwi. Pomoże nam nie ranić siebie samych i przypadkiem nie zwątpić. 
Znowu nie będziemy mogli powiedzieć "jutro my..""my zrobimy" "my jesteśmy". Będzie tylko "ja robiłam/robiłem". Będę tęsknić za naszymi wygłupami, żartami i przepychankami. Nikt nie będzie Cię gryźć w ramie dla żartu, ani nikt nie będzie mnie łaskotał do łez. Przez telefon nie będę mogła poczuć twojego zapachu, ani dotknąć Twojej dłoni. 
Będę musiała nauczyć się zasypiać bez Ciebie.
Znowu nadejdzie jesień, która zagości w naszych sercach. 
Zmarznięta będę na Ciebie czekać i cierpliwie dążyć do każdego naszego nawet najkrótszego spotkania. Możemy się pocieszać tym, że im szybciej ten rok zleci, tym szybciej znowu będziemy razem na co dzień. 


Niedługo nie będzie już dwóch kubków, dwóch poduszek, dwóch zdań.
 Będę ja...no i będziesz Ty.
Oddzielnie, a jednak razem.