W 2016 roku the NBHD grali trzy koncerty w Polsce, a ja załapałam się na jeden z nich. W dodatku byłam na nim z najlepszym przyjacielem, który spełnił moje kolejne marzenie.
Koncert odbył się 02.03 czyli w środę w klubie B90 w Gdańsku. Teoretycznie było napisane że jest o 19, ale jak zwykle to była tylko godzina o której zaczynali nas wpuszczać. O 20;30 był support, a o 21;30 na scenę weszli the NBHD.
Moje wrażenia?
Powiem wam, że to był najlepszy koncert w moim życiu. Zdecydowanie lepszy od tego w Berlinie. Wydaję mi się,że to dzięki obecności Kacpra.
Przyszliśmy na miejsce już o 17, więc staliśmy dwie godziny w kolejce przed klubem przy temperaturze około 4 stopni celcjusza. Na szczęście byliśmy jednymi z pierwszych osób i dzięki temu staliśmy potem w trzecim rzędzie od sceny.
Oddaliśmy kurtki do "szatni" zaraz po ty jak dostaliśmy stempelek, który oznaczał, że możemy wejść. Podeszliśmy do sceny i stanęliśmy jak najbliżej się dało.
Na początku występowała Daria Zawiałow ze swoimi debiutanckimi utworami,a o 20;30 weszli ONI.
Zaczęło się jak zawsze z piskiem i krzykiem widowni. Zagrali utwory zarówno z poprzedniej jaki i najnowszej płyty. Rdzeniem ich koncertów są zawsze dwa utwory:
-Afraid
-Sweater Weather
Jednak muszę przyznać, ze najbardziej wyczekiwana przeze mnie piosenka "R.I.P. 2 my youth" została odłożona na sam koniec. Może to i lepiej, bo idealnie zakończyła ten koncert.
Co do samego Jesse'ego to był chyba bardzo zjarany. Miał cały czas okulary przeciwsłoneczne i zachowywał się bardzo przesadnie. Jeszcze nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie. Nie przeszkadzało mi to, ale chyba wolałam, gdy zachowywał się normalniej. Na pewno miało to swój urok. Był zresztą też bardzo awangardowo ubrany, Zresztą, w sumie jak zawsze. Tym razem miał kurtkę w cekiny i spodnie w kancik, więc było ciekawie. Nie zdjął koszulki jak w Berlinie, ale i tak prezentował się niczego sobie.
Staliśmy bardzo blisko i idealnie na przeciwko niego, dzięki czemu mam tak dobre ujęcia i mogłam go na spokojnie lepiej zobaczyć. Cały czas ktoś na mnie leżał i przepychał. Więc aby ustać na "swoim" miejscu trzeba było być cały czas czujnym i używać sporo siły. Na szczęście Kacper pomagał mi utrzymać równowagę.
Najlepsze jednak było na samym końcu. Po poprzednim koncercie wiem, że zawsze rzucają pałeczki, puste butelki po wodzie i kostki od gitary fanom którzy zostali przy scenie po zakończeniu. Poprzednim razem chamsko mnie ominęli, przez co po koncercie nie wytrzymałam i się popłakałam. Teraz też poleciały mi łzy, jednak nie były one spowodowane smutkiem, ale szczęściem.
Gdy tłum skierował się do wyjścia przecisnęłam się pod samą scenę i zaraz potem ktoś rzucił nam butelki i inne rzeczy tego typu, Jednym słowem śmieci po artystach. Oczywiście próbowałam złapać butelkę, ale ktoś mi ją wytrącił z ręki.Jednak Kacper wszystko widział. Chwilę później rzucili nam pałeczki a ja nie miałam jak ich złapać, bo byłam za daleko. Wszystko stało się bardzo szybko i zanim się zorientowałam Kacper bił się z jakimiś laskami o pałeczkę od perkusji. Tzn nie bił ich, bo to one biły jego. Został uderzony w głowę, kopnięty parę razy i podrapany. Jednak dzielnie ją dla mnie wywalczył. Byłam w szoku. Patrzyłam na całą sytuację jak wryta bo szczerze mówiąc średnio umiałam uwierzyć w to co właśnie widziałam. Na końcu stanął przede mną i mi ją dał, a ja zaczęłam mu dziękować, przytulać i generalnie dostałam bzika. Trudno jest opisać taki stan, ale mogę powiedzieć, że jest to cudowne uczucie. Zwłaszcza, że wiedziałam ile to go kosztowało i że zrobił to z myślą o mnie. Najlepszy przyjaciel na świecie <3 Także jestem posiadaczką jednej z ośmiu takich pałeczek w Polsce.
Było cudownie. Zdecydowanie mogę stwierdzić, że moje marzenie zostało spełnione na 200%.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz